Każdego roku obserwuję ten sam fascynujący spektakl – ptaki znikają z mojego podwórka, niebo pustoszeje, a karmniki świecą pustkami. Przez lata prowadzenia bloga o ptakach nauczyłem się rozpoznawać, które gatunki pakują się do długiej podróży, a które postanawiają zostać z nami na zimowe miesiące. Ta naturalna wędrówka to jeden z najbardziej spektakularnych fenomenów przyrody, który rozgrywa się tuż przed naszymi oczami.
Dlaczego w ogóle odlatują?
Ptaki nie odlatują, bo im zimno. To jeden z najbardziej uporczywych mitów, który słyszę ciągle od początkujących obserwatorów przyrody. Prawdziwy powód migracji to brak pożywienia. Owadożerne gatunki napotykają pierwsze problemy już przy pierwszych przymrozkach – larwy chowają się głębiej w ziemi, muchówki giną, a pająki zapadają w sen zimowy.
Temperatura ciała ptaka wynosi około 40-42°C, więc z termoregulacją radzą sobie znacznie lepiej niż większość ssaków. Ich pióra działają jak doskonała izolacja termiczna. Problem polega na tym, że żeby utrzymać tak wysoką temperaturę ciała, muszą spożywać ogromne ilości pożywienia. Niektóre małe ptaki muszą jeść codziennie równowartość 30-40% swojej masy ciała. Zimą takiej ilości pokarmu po prostu nie ma do zdobycia.
Kto pakuje walizki jako pierwszy?
Już w sierpniu, gdy my wciąż cieszymy się letnimi wieczorami, zaczynają znikać jerzyki. Te małe, ciemne ptaki, które przez lato ścigają się wokół bloków z przeraźliwym piskiem, należą do pierwszych migrantów. Żywią się wyłącznie owadami łapanymi w locie, więc gdy temperatura spada i owadów ubywa, nie mają absolutnie żadnego wyboru.
We wrześniu dołączają do nich jaskółki – zarówno dymówki, które budują swoje błotne gniazda w stodołach i garażach, jak i oknówki gnieżdżące się pod okapami domów. Pamiętam, jak kilka lat temu obserwowałem wielkie stado jaskółek zbierające się na przewodach elektrycznych tuż przed wielkim odlotem. Siedziały tam setkami, ćwierkając i jakby naradzając się przed podróżą. To był naprawdę niesamowity widok.
Kukułki również znikają wcześnie – już w lipcu dorosłe osobniki ruszają w swoją samotną drogę, zostawiając młode na pastwę losu. Brzmi to okrutnie z ludzkiej perspektywy, ale młode kukułki jakoś instynktownie, dzięki wrodowanemu GPS-owi, wiedzą dokładnie którędy lecieć, aby dołączyć do swoich rodziców w Afryce.
Wędrowcy średniego dystansu
W październiku rusza prawdziwa wielka fala migracji. Kruki, wrony siwe i kawki – te inteligentne ptaki z rodziny krukowatych często nie podejmują heroicznej podróży do Afryki, tylko przemieszczają się w cieplejsze rejony Europy Zachodniej lub Południowej.
Szpaki tworzą wtedy te spektakularne, falujące chmury, które tańczą na niebie jak żywa, oddychająca tkanina. Ornitolodzy nazywają to zjawisko muracją. Nie wszystkie szpaki odlatują – część podejmuje ryzyko i zostaje, szczególnie jeśli zima zapowiada się łagodnie.
Większość drozdów również pakuje się do podróży. Kos śpiewak, drozd rdzawy czy kwiczoł – te ptaki, które przez całe lato wypełniały nasze lasy i parki melodyjnym śpiewem, teraz milkną i ruszają na południe w poszukiwaniu lepszych warunków.
Ciekawostka: Niektóre gatunki ptaków migrują tylko częściowo. Oznacza to, że część populacji zostaje na zimę, a część odlatuje. Zależy to od wieku, płci, kondycji fizycznej, a nawet indywidualnych preferencji konkretnego ptaka. To jak gdyby część rodziny postanowiła spędzić zimę na Florydzie, a reszta została w domu.
Ci, którzy zostają z nami
Na szczęście nie wszyscy pakują się do wyjazdu na zimowe wakacje. Sikorki, kosy, rudziki, wróble – te odważne ptaki zostają z nami przez całą zimę, często umilając nam szare, mroźne dni swoją obecnością. Dlaczego podejmują takie ryzyko? Bo potrafią elastycznie zmienić swoją dietę.
Sikorki latem żywią się głównie owadami i ich larwami, ale zimą bez problemu przerzucają się na nasiona, orzechy, a przy okazji chętnie odwiedzają nasze karmniki. Kosy, te czarne ptaki o pomarańczowych dziobach, potrafią odnaleźć dżdżownice nawet pod warstwą śniegu. Rudzik, choć wydaje się delikatny i kruchy, to prawdziwy twardziel – potrafi przetrwać nawet najbardziej mroźne zimy, żywiąc się drobnymi owadami, które znajduje w szparach kory drzew.
Gil, czyz, czyżyk, dzwoniec – te kolorowe, egzotycznie wyglądające ptaszki często pojawiają się u nas dopiero zimą. To nie są nasze rodzime ptaki – przylatują z dalekiej północy, gdzie warunki są jeszcze bardziej wymagające niż u nas.
Kiedy wracają do domu?
Pierwsze jaskółki widzę zwykle w kwietniu, choć zdarzały się lata, gdy pojawiły się już w marcu, zaskakując wszystkich przedwczesnym powrotem. Jerzyki wracają znacznie później – dopiero w maju, kiedy jest już naprawdę ciepło i powietrze roi się od owadów.
Fascynująca historia dotyczy bocianów – te majestatyczne, duże ptaki odlatują we wrześniu, a wracają już w lutym czy marcu. Jednak nie wszystkie podejmują długą podróż do Afryki. Coraz więcej bocianów zostaje w Hiszpanii czy Portugalii, gdzie znajduje obfite źródła pożywienia na wysypiskach śmieci. To ciekawy przykład adaptacji do zmieniającego się środowiska.
Obserwowanie migracji ptaków to jedno z największych przeżyć, jakie może zaoferować birdwatching. Nie trzeba być ekspertem ani posiadać drogiego sprzętu, żeby zauważyć te fascynujące zmiany w przyrodzie. Wystarczy regularnie wychodzić na dwór, zwracać uwagę na otaczający nas świat i notować, kogo widzimy, a kogo już nie ma. Każda obserwacja to mały krok w kierunku lepszego zrozumienia natury, która toczy się wokół nas przez cały rok.
